poniedziałek, 23 listopada 2015

`Without you`

Twoje odejście zawsze jest dokładnie takie samo: słodko – gorzkie. Daje mi wielką ulgę i jednocześnie sprawia, że nienawidzę Ciebie, siebie i tego co nas łączy. Niszczysz mnie od środka, tak jakbyś działał według starannie ułożonego planu. Chcę wierzyć, że go nie posiadasz. Kolejne listopadowe wieczory przemijają w dokładnie taki sam sposób. Powielam schemat. O godzinie 18:04 pukasz do drzwi mojej kawalerki, bowiem tyle czasu zajmuje Ci dojście z przystanku autobusowego do bloku numer 9. Przekraczając próg mojego lokum, muskasz od niechcenia moje wargi. Staram się w jakikolwiek sposób przedłużyć ten pocałunek, nie udaje mi się za każdym razem. Zdejmujesz buty, kurtkę i czapkę. Wszystkie ubrania są tymi prywatnymi, ich nawierzchnia nie jest pstrokato ozdobiona naszywkami sponsorów. Wchodzisz do niewielkiej kuchni i stawiasz na blacie szafki czerwone wino. Ja wyciągam kieliszki. Ty otwierasz butelkę. Ja nalewam. Ty pijesz. Potem się pieprzymy. Długo i namiętnie. Dochodzisz niezliczoną ilość razy, ja także. Krzyczę Twoje imię i za każdym razem kiedy to robię, widzę uśmiech satysfakcji na Twojej twarzy. Próbuję złapać kontakt wzrokowe, ale moje starania spełzają na niczym. Chcę odnaleźć w Tobie, cząstkę Ciebie. W moich oczach stają łzy, ale je powstrzymuję. Zasypiamy obok siebie. Przed świtem wymykasz się z mieszkania. Nieważne jak, ale miałam Cię na te długie jesienne wieczory. Teraz przyszła zima i nie będę miała Ciebie wcale, chyba, że na ekranie telewizora. Będziesz uśmiechać się do mnie i machać radośnie. Będziesz opowiadać w wywiadach o swoim wspaniałym, skocznym życiu. Nie przyznasz się jak jest naprawdę. Nie powiesz, że co noc poza sezonem uprawiasz seks z dziewczyną, której imienia nie pamiętasz, a raczej, nie chcesz pamiętać. Nie powiesz, że miewasz stany depresyjne. Nie powiesz, że całe Twoje życie to kłamstwo. Po weekendzie w skocznym cyrku, wrócisz do Niemiec. Wrócisz do mnie - w tej oschłej, wręcz lodowatej postaci. Zawsze będziesz wracać do mnie, swojego największego sekretu...